Ten dzień, kiedy po raz pierwszy wszedłem do klatki z bestią pamiętam do dzisiaj. Mój przeciwnik ksywka "Młot" był większy i silniejszy ode mnie.Jego oddech czułem na swoim grzbiecie i to przerażające spojrzenie przeniknęło mnie od środka. Poczułem ciary na całym ciele.
Nagle zamyka się klatka. Już nie ma odwrotu. Walcz albo zgiń. Wiedziałem, że jeśli pierwszy go nie zacznę okładać pięściami on zacznie uderzać jak dziesięcio kilowy młot. Wszystkich swoich rywali wykończył w pierwszej rundzie. Gdy sędzia dał sygnał do ataku moje ciało wypełniła adrenalina. Byłem napompowany siłą jak nigdy. Zrozumiałem, że teraz mam szansę. Wyskoczyłem kolanem z przodu wprost na jego głowę. To uderzenie było potężne, lecz on...on nic sobie z tego nie robił. Zbliżał się do mnie...jeden cios...drugi...trzeci...sędzia mnie liczy...2...3...5...nie to jeszcze nie był mój koniec. Przypomniałem sobie co mawiał mój mistrz "czasem przegrać znaczy wygrać", lecz nie tym razem! Podniosłem się pełen furii cios w brzuch...kolano na głowę...lewy...prawy...i...kopnięcie z obrotu. koleś leży. Sędzia przerywa walkę. Słyszę jak tłum krzyczy mój przydomek Ko...nan...Ko...nan...Ko...nan, a ja...ja nie mogę w to uwierzyć pokonałem prawdziwą bestię. Gdy sędzia podniósł moja rękę poczułem ulgę. Wygrałem! Tak naprawdę wygrałem! I am awesome!!!!!!!!!!!!!!!!!
Teraz patrze na to trochę inaczej:
Dlaczego zgodziłem się na tą walkę? To proste...Szybka, duża i łatwa kasa. Czy ta walka była legalna...? Hmmm...dobre pytanie, lecz odpowiedź brzmi nie. Walka ta odbywała się w starym hangarze dla bogatych ludzi, którzy są żądni krwi i rozrywki. Dużo płacili więc pomyślałem czemu nie... Czy zgodziłbym się na kolejna taka walkę? Hahaa...nie teraz już drugi raz nie zgodziłbym się na nielegalną walkę dla zaspokojenia potrzeb bogaczy...żałosne...
Nagle zamyka się klatka. Już nie ma odwrotu. Walcz albo zgiń. Wiedziałem, że jeśli pierwszy go nie zacznę okładać pięściami on zacznie uderzać jak dziesięcio kilowy młot. Wszystkich swoich rywali wykończył w pierwszej rundzie. Gdy sędzia dał sygnał do ataku moje ciało wypełniła adrenalina. Byłem napompowany siłą jak nigdy. Zrozumiałem, że teraz mam szansę. Wyskoczyłem kolanem z przodu wprost na jego głowę. To uderzenie było potężne, lecz on...on nic sobie z tego nie robił. Zbliżał się do mnie...jeden cios...drugi...trzeci...sędzia mnie liczy...2...3...5...nie to jeszcze nie był mój koniec. Przypomniałem sobie co mawiał mój mistrz "czasem przegrać znaczy wygrać", lecz nie tym razem! Podniosłem się pełen furii cios w brzuch...kolano na głowę...lewy...prawy...i...kopnięcie z obrotu. koleś leży. Sędzia przerywa walkę. Słyszę jak tłum krzyczy mój przydomek Ko...nan...Ko...nan...Ko...nan, a ja...ja nie mogę w to uwierzyć pokonałem prawdziwą bestię. Gdy sędzia podniósł moja rękę poczułem ulgę. Wygrałem! Tak naprawdę wygrałem! I am awesome!!!!!!!!!!!!!!!!!
Teraz patrze na to trochę inaczej:
Dlaczego zgodziłem się na tą walkę? To proste...Szybka, duża i łatwa kasa. Czy ta walka była legalna...? Hmmm...dobre pytanie, lecz odpowiedź brzmi nie. Walka ta odbywała się w starym hangarze dla bogatych ludzi, którzy są żądni krwi i rozrywki. Dużo płacili więc pomyślałem czemu nie... Czy zgodziłbym się na kolejna taka walkę? Hahaa...nie teraz już drugi raz nie zgodziłbym się na nielegalną walkę dla zaspokojenia potrzeb bogaczy...żałosne...